Park Grabiszyński jest najbliższym nam parkiem o wypracowanym charakterze i przestrzeni przyjaznej tak dorosłym, jak i dzieciom. Stąd nasze częste odwiedziny w tym właśnie parku. Place zabaw, rowery, piłka i sporo zieleni wokół. Co znajdziemy na wiosnę?
Gdy tylko słońce zaczyna mocniej świecić, a temperatura wokół się podnosi, coraz chętniej wychodzimy z dziećmi do parków, lasów i innych przybytków przyrody, szukając ich nawet w środku miasta. Pomaga w tym także mniej panoszących się chorób. Także i my mamy więcej możliwości, by odwiedzić park i nieco się poruszać. Szkoda jednak, że po zimie siłownia w Parku Grabiszyńskim jest popsuta. Kilka urządzeń wymaga natychmiastowej reanimacji.
Place zabaw nadal jednak tętnią życiem, podobnie jak otaczająca nas przyroda. To właśnie z nią chciałabym zapoznać bliżej nasze dzieci. Zacznijmy od forsycji, której sporo znajdziecie w północnej części Parku Grabiszyńskiego, tuż przy placu zabaw nr 3.
Posuwając się w stronę południową, mijając pętlę tramwajową, w kwietniu możemy pozachwycać się sporymi łąkami kwiatów, jak je nazywa Łucja. Zielone dywany poprzetykane są białymi kwiatami zawilców i żółtymi ziarnopłonów wiosennych. Spoglądając zaś w górę, nie można obojętnie przejść obok kwitnącego klonu jesionolistnego. Warto pokazać go dzieciom. Drzewo to ma wyjątkowe kwiaty.
Pamiętając o dobrej zabawie, dzieci w Parku Grabiszyńskim zawsze mają gdzie się powspinać, gdzie schować, pograć w piłkę, badmintona, czy pojeździć na rowerze.
Na razie Łucja szlifuje jazdę bez kółek bocznych na małym rowerku, ale mamy nadzieję, że już niedługo przesiądzie się tak jak Daniel na rowerek 16″. Nie będzie zostawała w tyle za chłopakami. Musi jej tylko pozwolić na to wzrost. Jest w grupie tych niższych dzieci w swojej grupie wiekowej, dlatego w wieku prawie 4 lat jeździ jeszcze na kółkach 12″. Do tego zima, mimo że aura pozwalała na jazdę na rowerze, była przybijająco wręcz wypełniona chorobami.
Nic jednak straconego. Przecież nie może zostawać w tyle. Z górki na pazurki zjeżdża z bratem i kolegą, to i wyścigi muszą być dostępne dla wszystkich 😉
W sobotę Łucja była jeszcze asekurowana przez tatę,a w niedzielę już jeździ z chłopakami.
Tak. Zasuwała, aż miło. Trochę ze mną pojeździła, przestała się oglądać do tyłu, czy ją jeszcze trzymam, i ruszyła w świat 😉
Jeśli dziecko jest nieco bardziej panikujące, potrzeba nieco cierpliwości do nauki jazdy: „Uwaga, zaraz Cię puszczę. Tylko się nie oglądaj. Puszczam! Jedziesz sama!”