Od jakiegoś czasu poważnie zajęliśmy się nauką czytania. Nadszedł czas, aby dzieci opanowały tą sztukę płynnie. We wcześniejszym wpisie opisującym teoretyczne podstawy nauki czytania sylabami obiecałam pokazać Wam, jak się do tego zabieramy, i na czym pracujemy, by całe to przedsięwzięcie stało się kolejną zabawą dla dzieci, i nie zniechęciło ich do nauki.
Zacznijmy od tego, że teoria teorią, a praktyka swoje. Mamy dwójkę dzieci, i każde z nich uczy się w innym tempie. Jedne literki łatwiej im się zapadają w pamięci, inne wolniej. Np. córka do tej pory zapomina jak wyglądają sylaby z literką P, choć ćwiczy je najdłużej, a opanowała już sylaby z literkami M, B, L, F, W, T i D. Ma też problemy z sylabami zamkniętymi. Zapewne do czasu, aż ,załapie’. Syn natomiast ma problem z literami J i N.
Nie ma zatem reguły. Jeśli tylko macie możliwość dostosowania indywidualnego toku nauki, zróbcie to. Słuchajcie swoich dzieci i dopasowujcie ćwiczenia i zabawy do nich, a nie do podręcznika
Pierwszy Elementarz
À propos podręcznika. Warto z czegoś korzystać: podręcznika lub czytanek. Kolorowe obrazki ułatwiają zapamiętywanie dzięki skojarzeniom. My również korzystamy z gotowych materiałów, choć nie od początku. W pewnym momencie po prostu tempo przyswajania informacji przez syna przekroczyło moje możliwości twórcze. Przygotowywanie kart pracy do nauki trochę trwa, szczególni jeśli chodzi o wyszukiwanie wyrazów składających się tylko z wybranych liter.
Ze względu na wiek dzieci (5 i 6 lat), zdecydowałam się na elementarz Kocham szkołę! Jagody Cieszyńskiej, który wprowadza dzieci w świat czytania metodą symultaniczno-sekwencyjną. Dla młodszych dzieci przeznaczona jest seria zeszytów z sylabami Kocham czytać, choć przyglądając się postępom córki, jako 5-latka także mogłaby korzystać z tej serii. Recenzja następnym razem.
Drugą książką z której korzystamy jest Elementarz Czytamy metodą sylabową Alicji Karczmarskiej-Strzebońskiej. Była to pierwsza zakupiona książka tego typu, najlepsza z tych, które udało mi się znaleźć i obejrzeć w księgarniach, czy sieci, ale niestety nie spełniła moich oczekiwań. Teraz korzystamy z niej jak z dodatkowych czytanek, ponieważ ma fajną szatę graficzną i teksty pisane dużymi literami z kolorowym podziałem na sylaby (czerwono-czarny tekst). To znacznie ułatwia czytanie w początkowym etapie nauki, a dzieci cieszą się widząc swoje postępy. Szkoda tylko, że kolejność wprowadzania liter jest inna. Na szczęście nie tak bardzo.
Dodam, że mamy nawet dwie takie książki. Każde dziecko ma swoją. Pierwsza część wprowadzająca litery jest taka sama, różnią się one jednak drugą częścią. Jest to część z czytankami, jakaś połowa książki. W książce z małpką na okładce są to bajki i wiersze, natomiast okładka z dziećmi to opowiadania z życia wzięte.
Etapy nauki czytania metodą sylabową w praktyce
W chwili obecnej nie zakończyliśmy jeszcze nauki czytania, dlatego przedstawiane tu praktyczne wskazówki jak można bawić się czytaniem nie są jeszcze pełne. W miarę postępu prac będziemy dodawać tu kolejne pomysły i urozmaicenia.
Od teorii do praktyki daleka droga. Metodę prof. Cieszyńskiej na naukę czytania przyjęłam jako szkic do tego, co chcę z dziećmi zrobić. Pierwsze nasze pomysły na zabawy i ćwiczenia powstawały zresztą jeszcze w błogiej nieświadomości, że ktoś to już wcześniej wszystko usystematyzował i ogarnął. Denerwowałam się tylko na elementarze, które wprowadzają wszystko na raz, za szybko, i tylko dla humanistów. Choćby grupy spółgłoskowe (np. wyraz kto) przy 4 poznawanej spółgłosce. A ja mam umysł ścisły. I syn też. Zawsze miałam słabsze oceny z polskiego, nie wspominając już o językach obcych, które nadal są dla mnie obce. Właśnie dlatego, gdy poznawałam metodę symultaniczno-sekwencyjną wydała mi się ona na prawdę dobrze przemyślana. Dziś, po miesiącu zaledwie ćwiczeń z dziećmi mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że jest rewelacyjna.
Materiały dydaktyczne na start
Aby rozpocząć naukę czytania sylabami na prawdę niewiele trzeba. Tak szczerze powiedziawszy nawet elementarz / podręcznik nie jest konieczny, choć na pewno jest przydatny. Potrzebne będą jednak sylaby. Duże, czytelne sylaby, napisane czcionką bezszeryfową (bez ozdobników). Według założeń metody powinny to być nawet litery drukowane, które w większym stopniu różnią się między sobą, niż małe litery. Przykład? Jeden z trudniejszych zestawów b, d, p oraz B, D, P. Po opanowaniu czytania na dużych literach przejście na małe staje się banalne.
Takie sylaby można wydrukować, wydrukować i zalaminować, bądź kupić już wydrukowane na trwałych kartonikach. Wszystko zależy od Waszych preferencji i wieku dzieci. Maluchy mogą szybko pognieść sylaby wydrukowane na kartkach ksero. Nasze się jednak trzymają, i to bez laminowania.
Nasze drukowanki znajdziecie w dwóch miejscach: sylaby otwarte pisane wielkimi literami oraz sylaby otwarte pisane małymi literami.
Czas nauki
Jest tylko jedna istotna uwaga dotycząca czasu nauki czytania. Poza nią jest jeszcze kilka mniej istotnych, ale ta najważniejsza to… Nie zanudzajcie dzieci długą nauką!
Dzieci łatwo zniechęcić do nauki. Zresztą nie tylko dzieci. Sesje nie mogą być długie. Wystarczy kilka minut 2 razy dziennie, chyba, że akurat sesja jest jakąś zabawą w zgadywanki, memory, czy pisaniem na piasku. Wtedy, to co innego, i dzieci mogą uczyć się dłużej, jeśli sprawia im to przyjemność.
Najlepiej też uczyć się rano, gdy nasze umysły pracują na najwyższych obrotach. Im bardziej dziecko będzie zmęczone, tym mniej zapamięta i trudniej będzie skupić jego uwagę.
Jak to wygląda w praktyce? Nasze dzieci uczęszczają do przedszkola, więc nauka rano nie zawsze wypala. Nie zawsze, ale jednak. Jak wtedy wygląda? Powtarzamy jedynie kartoniki. Żadnych kart pracy, czy czytanek. Jedno dziecko myje zęby, drugie powtarza ostatnio poznane sylabki (bądź te problematyczne). Na przykład dzisiaj z synem powtórzyliśmy po dwa razy paradygmaty
SZA, SZE, SZO, SZU, SZY, SZÓ
RZA, RZE, RZO, RZU, RZY, RZÓ
ŻA, ŻE, ŻO, ŻU, ŻÓ, ŻY, co zajęło jakieś 1,5 minuty. I więcej nie trzeba.
Po południu siadamy do nauki na jakieś 5, do 15 minut, zależnie od tego, co akurat robimy. Na zapoznawanie się z sylabami przeznaczamy mniej czasu. Tu lepsze okazuje się zwiększenie częstotliwości powtarzania. Powtarzanie paradygmatów na kartonikach na prawdę nie trwa długo. Można wyskrobać 3 minuty przed obiadem i 3 minuty przed bają na dobranoc.
Nasze utrwalanie sylab na kartach pracy też nie trwa długo. W początkowym etapie było to tylko przeczytanie jednej karty z sylabami na całą sesję, a jeśli był problem (np. z sylabami zamkniętymi), to tylko pół karty. Takie ćwiczenia nie sprawiają, że dziecko woła: Znoowuu naukaaa…. ;( Nie żałuje oderwania od zabawy, bo wie, że zaraz do niej wróci.
W weekendy i w czasie sezonu chorobowego, gdy dzieci spędzają więcej czasu w domu, ćwiczenia możemy robić częściej, np. 3 razy dziennie. 4 sesje na dzień, to już u nas bardzo sporadyczna rzadkość. W końcu tyle innych rzeczy można jeszcze robić, choćby rybki z papier mache.
Etapy nauki
By uniknąć przeładowania informacji w jednym artykule, kolejną część informacji, jak krok po kroku nauczyć dziecko czytać, znajdziecie w kolejnej odsłonie Nauka czytania sylabami – krok po kroku
Dzień dobry. Dwa dni temu odkryłam Twój blog. Jestem zachwycona. Czytam i czytam. Ogrom wiedzy i tyle pięknie opracowanych ćwiczeń i pomocy. Dziękuję za wszystko co jest tu udostępnione. Super. Dziękuję i pozdrawiam Basia
Bardzo proszę. Czasem trzeba skorzystać z czegoś więcej, niż proponują nam współczesne podręczniki. W końcu, nie każde dziecko jest takie samo.