Papier mache bardzo spodobało się dzieciom. Głównie synkowi. Ciągle prosi o przygotowanie kolejnej porcji do zabawy, choć niekoniecznie chodzi mu o wykonywanie jakiś projektów. Raczej o twórcze babranie w gazetowej ciapie i wymyślanie dla niej ciekawych zastosowań. Niekoniecznie przez dorosłych uznawanych za 'poprawne’. Lecz jakże twórcze i rozwijające 😉 !
Tym razem po dłuższym ciapaniu się w papier mache powstała koncepcja jeża. Daniel pozbierał wszystkie patyczki po lodach jakie znalazł w okolicy i zaczął nabijać swoją pulpę.
W zabawę postanowiła włączyć się również Łucja. Pomogłam im zatem w przygotowaniu sylwetki jeża, którą sami uklepali. Wyciągnęli ze swojej komody pozostałe patyczki po lodach – w sumie zbierane, tak na oko, przez jakieś 3 lata.
Patrząc na kolorystykę jeża wybór materiałów na oczy, nos i uszy nie był trudny. Kolejne zastosowanie darów jesieni: czapeczka żołędziowa, dwa żołędzie i dwa kasztany o dobranym kształcie. Mordka całkiem sympatyczna 😉
Prezentacja jeża Tacie także była całkiem ciekawa. Synek przeprowadził Tatę przez cały pokój z zamkniętymi oczami (’Jeszcze nie otwieraj! Jeszcze nie teraz!”), aby wraz z Łucją mogli zrobić wielkie 'Taram!’.
Do wykonania jeża przygotowaliśmy masę papierową papier mache według przepisu zamieszczonego we wcześniejszym wpisie: masa papierowa przepis numer 2 / wersja 1.0.
Oczywiście tuż po utworzeniu, jeż przeszedł w czas spoczynku, przekształcając się w kolejny pomysł. Ale o tym już przy kolejnej okazji.
Gigantyczny jeż,prehistoryczny jakiś?