Nie ulega wątpliwości, że najskuteczniejszym sposobem na nauczenie dziecka jedzenia różnych potraw, także bogatych w warzywa i zieleninę, jest dobry przykład. Nie ma nic lepszego niż serwowanie dziecku takiego jedzenia naturalnie, nie tylko od święta, oraz oczywiście wspólne jedzenie. „Dlaczego Mamo ja mam jeść, a ty nie musisz?”
Każda dodatkowa zachęta, w postaci pięknie podanego posiłku, wspólnego przygotowania potrawy, czy samodzielnego hodowania roślin, może być świetnym argumentem za. Tu właśnie napiszę coś o hodowaniu ziół, warzyw i owoców na balkonach, aby możliwe było wzbogacanie przepisów dla dzieci o własne produkty.
Wiele osób uważa, że w doniczkach niewiele można wyhodować. Rośliny będą słabe, bądź będą wymagały zbyt wiele zachodu. Zapewne z niektórymi roślinami tak właśnie jest, lecz wybierając rośliny dla dzieci, można wybrać te mniej kłopotliwe, a równie efektowne.
Do takich należy właśnie różnego rodzaju zielenina, którą wiele dzieci potrafi pluć na odległość, mając sobie za nic zdrowe żywienie i zdobywając kolejne rekordy odległości. A przynajmniej stanowczo powiedzieć 'Nie’ przy kilku choćby widocznych fragmentach listka.
Jak tu jednak zrezygnować z takiej samodzielnie wyhodowanej? Nie raz podlewanej, a nawet sadzonej? Taka na pewno jest smaczna i aromatyczna.
Do takich mało wymagających roślin można zaliczyć wiele ziół. Przede wszystkim szczypiorek z cebulki dymki, który jest smaczniejszy niż siedmiolatka, bardziej szczypiorkowy. Pietruszka karbowana, której zielone liście mogą cieszyć talerz nawet zimą. Mięta, melisa, czy oregano.
Bazylia do prawidłowego wzrostu potrzebuje nieco więcej miejsca niż malutka ozdobna doniczka. Ale skrzynka balkonowa już swobodnie wystarczy do tego celu.
Lubczyk natomiast potrzebuje sporo miejsca na korzenie.
Szybko rośnie także rukola, którą można w sezonie wysiewać kilka razy.
A już wyjątkowo sprawdzają się pomidory doniczkowe. Wiele osób uważa, że są to rośliny wymagające. A tak na prawdę pomidory koktajlowe rosną jak chwasty. Z nieco większymi odmianami też nie mieliśmy więcej zajęć, poza ich podwiązaniem do podpórek. Trzeba jednak przyznać, że na największe, choćby malinówki, się nie porywaliśmy.
Przykładem całkowicie odmiennego podejścia dzieci do zieleniny przy własnej hodowli i systematycznemu korzystaniu z niej może być choćby dzisiejsze śniadanie.
– Mamo, trzeba dodać bazylii. – do kanapki z szynką i pomidorem, którą synek dostał na talerzyku.
– Ja kocham bazylię.
– Chcę pomidora co się kula – jeszcze nie zdążyłam przynieść talerzyka córeczce, a już przypominała, żebym przyniosła jej pomidorka koktajlowego z ich własnej hodowli.
Nasz miejski ogród to tak na prawdę nie tylko zioła urozmaicające zdrową dietę dla dzieci. Mamy do dyspozycji taras i mały balkon, więc na doniczki jest trochę miejsca. Spośród ziół mamy miętę pieprzową, miętę ananasową, melisę, bazylię, oregano, majeranek, lubczyk, szczypiorek siedmiolatkę, szczypiorek z cebulki dymki, pietruszkę karbowaną, tymianek i macierzankę cytrynową. Do tego geranium, czyli pelargonia pachnąca – z odmiany pelargonii afrykańskiej wytwarzają lek dla dzieci, antybakteryjny i przeciwwirusowy, pelavo. Pomidory w różnych odmianach. Cyprysik i dwa jałowce. Do tego szczepiona brzoza i iglaki wyhodowane z szyszek przyniesionych przez dzieci z parku Grabiszyńskiego. Nie zapomnijmy o aloesie i dwóch krzaczkach borówki amerykańskiej.
Niewypałem okazały się maliny i ogórki. Możliwe, że jest u nas na te rośliny zbyt wietrznie. Kiepsko radzi sobie również u nas sałata, chociaż ostatnio sama wykiełkowała w doniczce. Może jeszcze ją zjemy przed zimą.
Ciekawostki przywozi nam również Babcia. Ostatnio były to aksamitki, a wcześniej sałata już podhodowana z ogrodu. Zawsze bardzo dziękujemy za zieleninkę.
Lubczyk przepiękny ,poprawiając trawienie ,wzmacnia nasz organizm.Podoba mi się takie podejście do dzieci i do roślin ,(wspólna cecha -i dzieci ,i rośliny rosną)czym skorupka za młodu…tym na starość trąci.A i czas milej spędzać mając wspólne zainteresowania.
Bardzo udana konstrukcja ogródka wertykalnego.
Dziękujemy. Choć skrzynki wyglądają niepozornie, wielu wydawałoby się bardzo małe, połączone są ze skrzynią tuż za nimi, do której dosypujemy przerobiony już przez bakterie, grzyby i nasze dżdżownice kompost.
Wystające deski przygotowane są na wiosnę, aby pod folią można było jak najszybciej korzystać z nowalijek.