Dlaczego tak mało publikuję na blogu?
To pytanie ostatnio pojawia się dosyć często i z różnych stron. Chciałoby się powiedzieć, że świat zwariował i najzwyczajniej w świecie brakuje mi czasu na pisanie, rysowanie i tworzenie kolejnych tutoriali z zabawami dla dzieci… ale czy byłoby to prawdą? W końcu świat zwariował już dawno, a brak czasu na wszystko stał się jego zmorą i koszmarem sennym.
Prawda jest jednak taka, że znajdując czas na spacery i wycieczki, czy też własną edukację, trzeba było z czegoś zrezygnować, co najbardziej odbiło się to na blogu. W końcu latem najchętniej nie wracałoby się do domu przed zmierzchem, a gdy już… to po to, by odpocząć.
Nasze lato minęło pod znakiem dwóch kółek. Zainwestowaliśmy w końcu w kaski, by dołączyć do młodocianych rowerzystów. W końcu ile można za nimi biegać? Były i pierwsze wycieczki rowerowe. Z przygodami, a jakże. Z powrotami na piechotkę i rowerem dziecięcym pod pachą. Bo jakże by inaczej. Przecież sprzęt sportowy nigdy nie może się popsuć akurat gdzieś blisko domu. Szczęście w nieszczęściu, że córka jeździ jeszcze na rowerku 12″, i nie ruszaliśmy w trasy dłuższe jak 7-8 kilometrów w jedną stronę.
Każda taka wycieczka to jednak większa część dnia poza domem. Dla nas te 7, czy 8 km to jakieś 20 min jazdy, w porywach może do 30, w zależności od terenu i natężenia korków. Ale dla 5-letniej dziewczynki na małych kółkach, która na dodatek jest wątpliwego zdrowia? Godzina do półtorej, w zależności od dnia. Później jakieś 2-3 godziny zabawy na placu zabaw, i powrót. Drzemka murowana.
Ale kondycję na Bieg Solidarności sobie wyrobili.
Zresztą, nie samym rowerem człowiek żyje.
Nasze zabawy plastyczne przyjęły nieco inny wymiar. Postanowiliśmy sprawdzić zastosowanie recyklingu w nieco większej formie, i zdecydowanie bardziej użytkowej. Jednak takie projekty angażują sporo czasu, energii, kreatywności, konsultacji, i oczywiście miejsca. Na szczęście zabawa wynagradza nam wysiłek włożony w mozolne klejenie kolejnych elementów i składanie wszystkiego w całość.
Przyznaję również, że oglądając cudze blogi zamarzyłam o bardziej efektownej oprawie graficznej. Jestem chyba estetką, a piękne zdjęcia przyciągają uwagę jak mało co. Pokusiłam się zatem o rozwinięcie naszego warsztatu fotograficznego. Trochę teorii już za nami, a wkrótce praktyka. Czas na wprowadzenie jakiegoś programu do obróbki zdjęć. Do tej pory z powodzeniem wykorzystywałam Gimpa, czasem PhotoScape, lecz w miarę jedzenia apetyt rośnie. Może coś ze stajni Photoshop’a?
W tym kierunku mam dużo większe ambicje (zobaczymy, czy nie przerośnięte), więc może BystreDziecko jeszcze przez jakiś czas nie będzie w centrum mojej uwagi, lecz koniec końców na pewno na tym zyska.
Wyszło fantastycznie! Jestem pod ogromnym wrażeniem.
U nas w domu ostatnio zapanował zimowy marazm i potrzebowałam właśnie takiej inspiracji na „prace plastyczne”, których regularnie domaga się mój pięciolatek.
Nie mogąc wyjść z zadziwienia, przesyłam gorące pozdrowienia z zasypanych śniegiem Mazur.